Translate

Wszystkie posty spełniające kryteria zapytania kupno, posortowane według trafności. Sortuj według daty Pokaż wszystkie posty
Wszystkie posty spełniające kryteria zapytania kupno, posortowane według trafności. Sortuj według daty Pokaż wszystkie posty

czwartek, 4 sierpnia 2016

niewolnictwo na Islandii czyli ,,okazja czyni zlodzieja,,

Napisalam wczoraj o cenach chlebka na Islandii, jakas pani zapytala jak ksztaltuja sie zarobki. Chcialam poszukac stronki ze stawkami w fabryce rybnej a trafilam na  http://www.archiwum.moja-ostroleka.pl/skrzynka-skarg-ostrzegam-przed-niewolnicza-praca-w-islandii,1441446722,2.html
Czlowiek opisal swoje doswiadczenia z pobytu tutaj. I przeczytalam komentarze pod tesktem.

Musze dolozyc swoje trzy grosze na ten temat. Wprawdzie nie jestem z Bolungarviku ale moge powiedziec,ze cwaniakow nie brakuje rowniez w innych miejscach .,,Okazja czyni zlodzieja,, co nazywam okazja? Wyobrazmy sobie sytuacje:przyjezdza z Polski czlowiek do obcego kraju, nie wie nic na temat stosunkow miedzyludzkich nie zna jezyka. Musi zdac sie na kogos zorientowanego.
 I tu pole do popisu dla cwaniaczkow. Bierze niby po opieke a tak naprawde czlowiek staje sie zwyklym niewolnikiem.W naszej fabryce brygadzista byl Islandczyk a poganiaczem niewolnikow Litwin. Juz oczywiscie wszystko jasne o czym mowie i jak w tamtym artykule narazam sie wszystkim sympatykom Litwina. Litwin jako jedyny znal jezyk islandzki(nauczyl sie cpajac z islandczykami ale to wiem tylko z plotek) zna rowniez jezyk polski, poniewaz ma kobiete z Polski. Posredniczyl w kazdej , najdrobniejszej sprawie miedzy nami a Islandzkim Brygadzista .Szybko zrozumial jaki jest wazny To jego kazdy pytal co ma robic, to jego kazdy prosil o zalatwienie czegokolwiek. Tlumaczyl rowniez w druga strone. To jego brygadzista prosil o przekazanie nam zadan. I zaczal Litwin decydowac kto ma zostac na nadgodziny, kto ma stac i lac wode a kto isc do ciezszych robot. Oczywiscie taka sytuacja wielu odpowiadala. Wdzieczni za pomoc przescigali sie w dogadzaniu Litwinowi, zeby zdobyc nadgodzinke. Kto sie buntowal stawal sie wrogiem. Nie dalismy sie upic ani wmowic szefowi,ze jestesmy leniwi jak w Bolungarviku, Dopoki nie zmienil sie Brygadzista dalo sie tam wytrzymac, chociaz bunt kosztowal sporo nerwow. I doszlo do tego,ze dobry Brygadzista wylecial z roboty jak z procy tuz przed swietami. Do tej pory trwaja spekulacje  dlaczego Islandczyk , ktory jeszcze wieczorem planowal wysylki, rano nie pojawil sie w pracy a wlasciciel poklepal Litwina po ramieniu i powiedzial,ze Brygadzista juz skonczyl prace.Nowym  Brygadzista zostal szef SZUJA znany czytelnikom mojego bloga z wpisu o kupnie domu. Litwin dostal calkiem wolna reke. To,ze spal pijany w stolowce albo pralni nikogo nie dzwilo i nikomu nie przeszkadzalo, ale to co wyrabial na hali doprowadzilo do tego,ze moj maz znalazl inna prace. Uzgodnil z szuja,ze odejdzie od nastepnego dnia. Tlumaczyla nam Polka,zeby nie bylo watpliwosci, zeby Szuja nie mogl powiedziec,ze zle zrozumielismy.Szuja zgodzil sie na odejscie meza a my nie wiedzielismy,ze wypowiedzenie wymaga formy pisemnej. Szuja nie zaplacil za 2 tygodnie i ponad 60 nadgodzin.Przekrecil to co powiedzial tlumaczacej Polce,oznajmil,ze KLAMALA. Taka byla cena za bunt przeciwko niewolnictwu. O innych ,,kosztach,, pisalam w poscie o kupnie domu.Wspomne tylko,ze podniosl nam czynsz z 45na 90 tys koron, ze kumpel szuji utrudnial kupno domu  a inny kumpel ze zwiazkow nie podjal sie interwencji w sprawie utraconej wyplaty(jasno nam powiedzal,ze nie pomoze bo tamten to jego przyjaciel). Wlasnie ze wzgledu na to,ze wynajmowalismy dom od firmy musialam tam jeszcze zostac i znosic wszystko. Nowy Brygadzista  szef szuja nie chcial sluchac i szelmostwach Litwina, powiedzial,ze jestem tu do pracy i mam pracowac.

To bylo 5 lat temu....dzisiaj dziekuje za to wszystko , dzieki temu jestesmy w calkiem innym miejscu. Litwin wylecial z tamtej fabryki po tym jak policja zabrala mu prawo jazdy za jazde pod wplywem.
Trwalo to troche i tylko szczescie,ze nie rozjechal nikogo. Nabral pokory do zycia i nawet pogodzilismy sie. Z szuja zatanczylam na ostatniej imprezie i widac bylo,ze byl wsciekly(wyszedl po tym tancu a nie spojrzal mi w oczy nawet  przez sekunde) a my potrafimy sie z tego smiac teraz po 5 latach.
Brak komunikacji za granica jest okropna pulapka. Takie sytuacje ,gdzie w mniejszym czy wiekszym stopniu stajemy sie niewolnikami cwaniaczkow beda mialy miejsce ciagle. Jak widac po komentarzach pod listem pana z Bolungarviku sa osoby, ktore godza sie z tym, podoba im sie sytuacja uprzywilejowanych z powodu tego,ze siedza w tylku pana i wladcy. My sie zbuntowalismy i oplacilo sie! W firmie, ktora nie uszanowala Islandczyka Brygadzisty nie ma co szukac! Jesli Jego po latach pracy pozbyli sie w tak podejrzanych okolicznosciach to kim my jestesmy dla nich? Mniej warci niz ryba, ktora  przerabiamy.Szuja czasami przyjezdza do naszej nowej pracy po odpady i my z daleka krzyczymy dzien dobry, on  odburkuje ze spuszczona glowa...

 Moge tylko poradzic,zeby sie nie bac walczyc o swoje. Trzeba uczyc sie niezaleznosci ,zeby nie dopuscic do siebie  cwaniakow, nie dac sie wykorzystywac. Przede wszystkim nauczyc sie jezyka kraju , do ktorego sie wybieramy albo angielskiego, w ktorym mozna sie porozumiec. Chyba,ze lizusostwo ktos ma we krwi i mu odpowiada taka sytuacja.

sobota, 6 czerwca 2015

kupno domu na Islandii

Opowiem historię naszego kupowania. Mieszkaliśmy w wynajętym od firmy domku. Ma to niewątpliwie plusy i minusy. Plusy były do momentu zmiany szefa. Nowy nie tylko niekompetentny(to problem właścicieli firmy) ale do tego szuja nie z tej ziemi. Postanowiliśmy zmienić pracę. I wtedy wyszedł największy minus wynajmowania od firmy.Nie muszę mówić jaki. Zbyszek zdezerterował pierwszy, ja zostałam tylko ze względu na mieszkanie. Myśleliśmy naiwnie,że szybko znajdziemy jakiś wygodny domek. Poszliśmy do Pietura ,który zajmuje się nieruchomościami( i firmą ubezpieczeniową). Obejrzeliśmy kilka domów i jeden postanowiliśmy kupić na  Hjallabrekka .Był styczeń, niestety nie rozumieliśmy wszystkiego co mówił do nas Pietur, tylko tyle,że trzeba czekać. Po kilku miesiącach nic się nie zmieniło, za każdym razem kazał czekać  i tylko dopytywał kiedy MUSIMY się wyprowadzić.
Szuja od razu po odejściu Zbyszka z pracy podniósł czynsz z 45 na 90 tysięcy, więc troszkę nam się jednak spieszyło. W wakacje pojawiła się oferta pracy przy świeżej rybce w rodzinnej fabryczce. Postanowiłam z tego skorzystać ale co z domem?Obejrzeliśmy kolejne domy albo to były rudery albo mocno przekraczały nasz budżet. Ten na Hjallabrekka ciągle ta sama sytuacja ale przynajmniej  wyjaśniło się dlaczego musimy czekać. Właściciel był mocno zadłużony i bank kazał spłacić część długów. Umówiliśmy się,że spłaci to do sierpnia i wtedy kupimy jego dom. W firmie czułam się coraz gorzej, chociaż otoczona przyjaciółmi, nie mogłam znieść nowego szefa. Wtedy zaczęliśmy już troszkę panikować. Był lipiec, dni Olafsviku. Pamiętam, bo zamiast iść z przyjaciółmi korzystać z atrakcji, pojechaliśmy do Borgarnesu  ,zobaczyć ile kosztują materiały budowlane itd. Już tłumaczę dlaczego.
 Domek, który wynajmowaliśmy był wystawiony na sprzedaż, nie chcieliśmy go,ponieważ  wymaga za dużo remontu ale był tani.Obliczyliśmy ile musielibyśmy wydać natychmiast i  złożyliśmy ofertę. Wychodząc  od Pietura spotkaliśmy szefa szuję i zrozumieliśmy, że łatwo nie będzie. Mieliśmy rację. Zdrajca podbił znacznie cenę, kontaktu z właścicielem nie było , ponieważ to starszy człowiek mieszkający w Reykjaviku.Jeszcze troszkę walczyliśmy wytykając wszystkie usterki i osiągnęliśmy tylko tyle,że szef szuja musiał troszkę podremontować i zwrócił nam za poniesione wydatki(mieliśmy rachunki na wszystko co sami naprawialiśmy)Pietur wyjechał na tydzień a po powrocie mieliśmy podpisać dokumenty. Jednak po powrocie oświadczył,że sprzedający się rozmyślił! Chcę wierzyć,że szuja nie maczał w tym palców.
Jak zwykle, przy każdej wizycie z milutkim uśmieszkiem Pietia pytał"to kiedy MUSICIE się wyprowadzić"?

Wreszcie dopuściliśmy Hellissandur.  Na Naustabud nie zwróciliśmy wcale uwagi, nawet myślelismy, że dopiero co pojawił się w ofercie. Dopiero długo później dowiedzieliśmy się ,że był wystawiony od 5 lat!Naustabud 19  było obejrzane nawet niedokładnie i targowaliśmy cenę też tak od niechcenia( ustaliliśmy 17 milionów z 19 i wzięliśmy numer telefonu od właściciela.), szukaliśmy mniejszego , tańszego domku. Obejrzeliśmy dwa domy na Munadarholl i jeden na Berdaras. Wybór padł na bliźniaka na Munadarholl. Właścicielka wystawiła za 14 milionów, ale i tu trzeba by wkroczyć od razu z remontem, zaproponowaliśmy 13 żeby chociaż na nową kuchnię zostało. Oczka jej się zaświeciły i kazała jutro iść do Pietura on będzie wiedział! Taa wiedział! Od razu powiedział,że nawet 14 to za mało za TAKI cudny dom! ,że co najmniej 15 albo 16 nawet ! Bliźniak, bez garażu...taaa...możne dajmy od razu 100!I tradycyjnie nie zapomniał zapytać:  -to kiedy MUSICIE się wyprowadzić?
Niestety teraz już rzeczywiście było kwestią czasu kiedy nas wywali na ulicę z dziećmi, zaniosłam wypowiedzenie i od 1 września miałam zaczynać pracę w innym miejscu.
Mieliśmy dość tych gierek, Hjallabrekka pod koniec lipca powiedział,że wycofuje ofertę i nie sprzedaje domu(nie sprzedał do dziś , dobudował nawet garaż). Powiedzieliśmy Piotrowi,że chcemy jeszcze raz obejrzeć bliźniaka i nie wtajemniczając go zadzwoniliśmy do Naustabud. Wybór okazał się prosty! Ten dom ma garaż dla Zbyszka i oranżerię dla mnie i kosztuje niewiele więcej niż bliźniak do remontu.Decyzja podjęta ale jak to teraz zrealizować? Zadzwoniliśmy do właściciela domu i pytamy czy nie zmieniła się cena- NIE- więc chcemy kopić Twój dom, ale nie wiem jak?-Odpowiedział , nie pytając nawet o nasze nazwisko żeby iść do Pietura , on już będzie  na nas czekał. Kiedy weszliśmy do biura Pietura zobaczylismy jego normalny uśmieszek ale kiedy zrozumiał w jakiej sprawie tym razem przyszliśmy, upewnił się tylko -Monika, kupiłaś dom?- chociaż byłam z  Rodziną zwrócił się tylko do mnie , wstał od biurka i chodził z 5 minut w tę i z powrotem, a jego mina BEZCENNA! Ruszyła procedura kredytowa. Zakładaliśmy kupno domu do 15 milionów, ten był droższy ale jak wiadomo banki mają te swoje procedury, tabele i czas żeby to wszystko przeliczyć.Wkład własny 20%, to już nie te czasy ,że banki kredytowały bez opamiętania 100% wszystkiego. Kiedy teraz o ty myślę to chyba nie ten bank opóźniał decyzję, ale jeszcze wtedy miałam ciut szacunku dla Pietki i wierzyłam,że pomaga.
Od września zaczęłam pracę w Rifie, 3 kilometry od Olafsviku. No i czekaliśmy na decyzję banku... czekaliśmy...czasami po pracy jechaliśmy do Hellissandur pogapić się na dom...
Nasi przyjaciele byli wtajemniczeni we wszystkie procedury z wyjątkiem adresu. Wymyśliliśmy sobie taką przeprowadzkę z niespodzianką, zapakowane auta i tylko my wiemy dokąd jedziemy !
To PRZYJACIELE! akceptowali  i rozumieli. Wiedzieli ile znieśliśmy przeprowadzek(o tym kolejny post)i jak ciężkie były ostatnie miesiące.
Nie chcieliśmy zdradzić o  który dom chodzi również z innego powodu. Już trochę przeżyliśmy TU, szczerość nie jest wskazana.
Pod koniec września zauważyliśmy,że kobieta wynajmująca "nasz " dom  wyprowadza się! Od razu pojechaliśmy do Pietura, ale on dalej swoje ,że jeszcze bank nie zdecydował. Jak to? Dlaczego więc lokatorka, pracownik banku już się pakuje? Pietka,że nie wie, sprawdzi to. Tymczasem w pracy zapytano mnie czy to ja kupuję ten dom w Hellissandur! Zaprzeczyłam! Nie było decyzji z banku , nie wiedzieliśmy czy się uda a po drugie to Przyjaciele zasługują na to aby pierwsi poznać nasz nowy adres.Taki był plan! Pojechałam do Pietura i zapytałam skąd ta osoba wie o naszych planach! On powinien być dyskretny a nie plotkować.I zdecydowanie poprosiłam o kontakt z bankiem, za długo to trwa! Od tego momentu sprawy nabrały tempa, chyba zrozumiał,że już nic nie ugra.Jeszcze chciał przeciągnąć temat, powiedział,że lokator ma miesiąc na wyprowadzkę. My jednak  nie po to obserwowaliśmy dom ,żeby nie wiedzieć, że stoi już pusty.Dalej było jak sobie wymarzyliśmy, nasi przyjaciele jechali na przerwę obiadową kiedy my ładowaliśmy pudła(spakowane od miesiąca) do samochodu.Natychmiast po pracy podjechali swoimi samochodami i akcja ruszyła! Na koniec dnia juz wisiały firanki a my wznieśliśmy pierwszy toast. Jeden z najszczęśliwszych dni w naszym życiu!
 Pakowanie w starym domku....
 nosiliśmy pudła do zmroku...co 8 października następuje dość szybko...

 podobno świece na oknie odstraszają ze moce, ja w to nie wierzę, ale strzeżonego Pan Bóg strzeże ;)
 "szampanskoje" i wcześniej upieczone (i zamrożone) na ta okazję paszteciki
 Dobrze mieć wysokie przyjaciółki , z parapetu w mgnieniu oka zawiesiły firanki ,od razu zrobiło się przytulnie...widzicie TE miny, tak wyglądają szczęśliwi ludzie :) nowy dom i starzy przyjaciele, czego jeszcze można chcieć?








Zbyszek zapewnił atrakcje dzieciom, sztuczne ognie w
oranżerii :)

niedziela, 8 maja 2022

Norwegia droga jest i kropka

 z samego rana natrafiliśmy na niezwykle fascynującą historie na onet.pl. Człowiek  opowiada- podpowiada jak żyć w Norwegii. TANIO żyć w Norwegii.  Opowiada długo i szczegółowo ,o tym jak łazi po śmietnikach tam się żywi , mebluje i ubiera. Jego tekst jest taki optymistyczny i taki życzliwy , pomocny, chce znaleźć naśladowców w rodzinie i ogólnie w społeczeństwie. Podpiera to ekologia , czułą troska o nasza planetę , taki bohater normalnie na miarę czasów (cytat: bez trudu można zapewnić sobie wszystkie dobra XXI wieku).

Normalnie mną zatrzeslo! Nie dlatego , ze ktoś chce jeść ze śmietników i docierać po kimś gacie. Ma takie prawo i jego sprawa ale po jakiego taki  tekst na onet?  Co wnosi? Zamiast pracować na swoje potrzeby grzebmy w śmietnikach? A jak wszyscy pójdą na śmietniki to kto wywali resztki żebyście sobie je dojadali? A najważniejsze co najbardziej już wkurzyło to dlaczego ten geniusz przetrwania nie ratuje planety w Polsce? Pojechał do Norwegii i teraz opowiada ,ze tam da się żyć taniej niż w Polsce. Nie umarł wiec żyje ale co to za życie? Po takie życie  emigrujemy z Ojczyzny? Emigrujemy żeby dojadać resztki ze śmietników? Nie da się w Norwegii żyć taniej niż w Polsce! Da się tam przetrwać jak pokazał ten przykład. Ostatnie zdanie brzmi : "W związku z tym stabilność finansowa oznacza większy komfort i swobodę w długoterminowej perspektywie". Musiałam to przeczytać kilka razy ! KOMFORT????!!!! proszę pana KOMFORT ?! Żresz resztki  ze śmietnika odgrzewane w znalezionej na śmietniku mikrofali ! Mieszkasz na 36 metrach we dwoje i używasz słowa komfort? Poniżej definicja ze słownika bo chyba trzeba przypomnieć  znaczenie tego słowa. 



Słownik języka polskiego PWN*

komfort
1. «ogół warunków zewnętrznych zapewniających człowiekowi wygodę, odznaczających się dostatkiem i elegancją»
2. «stan zaspokojenia potrzeb fizycznych i psychicznych oraz braku kłopotów»
  



Jak malutkie musi mieć ten człowiek potrzeby żeby zaspokoić je znoszonymi ze śmietnika gratami? I co to ma wspólnego z wygoda , dostatkiem i elegancja? Brzmi to jakbym była ta okropna konsumpcjonistką, pewnie nią jestem. Szukając domu w Islandii  miałam na liście wymagań np trzy sypialnie , bo mamy dwóch synów. Bo chciałam komfortu, bo emigrowałam żeby żyć komfortowo . Gdybym chciała żyć z dziećmi w ciasnocie i biedzie to nigdy nie ruszyłabym się z Polski!  Niech pan sobie je co chce , żyje gdzie i jak chce ale nie piszcie proszę ,ze da się żyć w Norwegii taniej niż w Polsce ! To nie jest życie to przeżycie . Tu w Islandii tez są ludzie, którzy przez kilkanaście lat mieszkają w skandalicznych warunkach, po garażach , piwnicach ,jakichś komórkach. W Reykjaviku robili niedawno badanie, z którego wynika ze 1868 osób w tym 19 dzieci mieszka w budynkach komercyjnych w tym 30% mówiących po polsku. 7% to bezrobotni , reszta pracujący. W jednym z lokali były 3 toalety w tym jedna zepsuta  na 30 osób . Oplata 60 tys.  isk czyli 1900 zł za maleńkie pokoje współdzielone z kimś . Chciałabym zobaczyć tych ludzi na wakacjach w Polsce. Zapewne obnoszą się ze swoimi zagranicznymi zarobkami i luksusem - komfortem w jakim żyją za granica. Czy to dalej jest życie? Da się tanio wynająć lokal w Islandii? Onet ma temat, skoro tym państwu takie warunki odpowiadają to dopiszcie  do tego te ekologiczna troskę o planetę i opowiedzcie jak to się pięknie da żyć w Islandii  nie tylko w Norwegii. Może ta liczba wyda się Wam mała ale procentowo w Islandii to naprawdę dużo. Nasz kraj(Islandia) liczy 366 425 mieszkańców(2020r)  

My tu za granica mamy różne problemy. Ja najczęściej spotykam się z nietolerancja. Prawda jest ,ze pracuje zgodnie z wyksztalceniem , pracuje tam gdzie chce , ale jesteśmy prześladowani ze względu na pochodzenie. Zawsze będziemy obywatelami drugiej kategorii, zawsze Islandczyk będzie tym lepszym. Nie oceniam tego, stwierdzam fakt. Jestem zdania , ze i tak mamy tu lepiej niż cudzoziemcy w Polsce. Nasze "prześladowanie" objawia się na przykład zakazem rozmawiania po polsku w miejscu pracy , nikt tu nas na ulicy nie pobije za to samo. Rozmawiamy swobodnie a od kiedy przestalam na siebie brać winy za wszystkich rodaków to i bez wstydu. Tak , kiedyś wstydzialam się  za naszych rodaków. Za właśnie takie ich  zachowania jak opisał nasz wspaniały walczący o planetę ekolog z Norwegii. 
     Po przyjeździe do Islandii tez używaliśmy rzeczy z drugiej ręki, odkupowaliśmy  meble, dostaliśmy lodówkę  , dom i samochód tez kupiliśmy używane . Na nowe auto przyszedł czas później ale dom ten sam używany "donaszamy" . Na nasze potrzeb potrafimy zapracować. Każdy kto pracuje może sobie pozwolić na kupno widelca  np . w ikei a nie szukać go na śmietniku!  Jak już ma czym i co jeść , ma gdzie mieszkać i w co się ubrać to i na zagraniczne wakacje może sobie pozwolić. Przez takich "ekologów" nigdy nie skończymy z wizerunkiem Polaka biedaka co to zje na śmietniku i prześpi się w garażu. Oni  ,Islandczycy są bardzo zdziwieni jak zobaczą  Polskę. To wy tam macie ulice? no mamy ... i nie śpimy w piwnicach... za to tu dlaczego nie! Taka oszczędność na czynszu! A potem filozofia ekologii i bohater Onetu gotowy. 
    Dorzućcie koniecznie te historie o tanich wakacjach w Islandii, a na forum  na facebooku :" przenocujcie mnie to przywiozę wam z ojczyzny flaszkę%, papieroski albo kiełbe" .Jeśli ktoś chce może robic biznes.  
  Jeśli ktoś chce może żyć na ulicy , może jeść resztki ze śmietnika tylko po co wyjechał za granice? Malo to śmietników w Polsce? Do roboty się wziąć , zapracować na potrzeby . I uważaj człowieku bo na śmietniku możesz połknąć nie tylko bakcyla ekologii ale i syfa jakiegoś i zaczniesz zbierać doświadczenia o Norweskiej służbie zdrowia a to temat równie fascynujący jak inne dziedziny życia w tym kraju. I obiecuje ci , ze tanio nie będzie i tu tanio się nie da...
 












wtorek, 1 listopada 2016

dyskryminacja na Isalndii

http://www.ruv.is/frett/haetti-ad-nota-polska-nafnid-til-ad-fa-vinnu
http://www.ruv.is/frett/haetti-ad-nota-polska-nafnid-til-ad-fa-vinnu


to link do artykulu w islandzkiej gazecie. Jest to historia dziewczyny, ktora przyjechala do Islandii w wieku 13 lat, Skonczyla tu szkole ale zeby dostac prace zrezygnowala z podawania swojego nazwiska, poniewaz pracodawcy slyszac polskie nazwisko nie zapraszali jej na rozmowe o prace.
 I tak zeby dostac prace w swoim zawodzie z Malgorzaty Katrin zostala Katrin. Problemy sa rowniez roznice w wynagrodzeniu za prace na tym samym stanowisku Islandczycy otrzymuja wieksze wynagrodzenie. Autor pisze,ze potrzebne sa badania na ten temat, duzo sie mowi o roznicach w wynagrodzeniu  kobiet i mezczyzn ale  malo na temat traktowania cudzoziemcow.

pisalam na blogu o ksiazce, ktora dostal moj syn w szkole. Nikt nie zwrocil uwagi na to,ze dyskryminuje ona obcokrajowcow. jesli  od dziecka mowi sie Islandczykom ,ze cudzoziemiec nadaje sie tylko do sprztania, ze byc codzoziemcem jest tak samo zle jak byc duchem itd to nie mozna sie spodziewac,ze beda nas traktowac na rownych prawach. Chociaz celem ksiazeczki nie byla dyskryminacja a nauczka dla dziecka to forma tej nauczki jest fatalna dla nas cudzoziemcow.
http://mojaislandia2.blogspot.is/search?q=nauka+tolerancji+po+islandzku

Juz nawet nie pamietam ile razy zanosilam podania o prace do przedszkola, zanosilam je rowniez do szkoly. mam wyksztalcenie wyzsze pedagogiczne, mam dyplom bibliotekarza ale pracy w swoim zawodzie nie moge dostac. W przedszkolu zawsze czekano do ostatniej chwili az zglosi sie Islandka. Rok temu w przedszkolu  potrzebowano koniecznie i od zaraz i przyjeto dwie Polki jednak ja juz nie chcialam isc do tej pracy, nie czulabym sie tam dobrze po tych wszystkich odrzuceniach.

Pisalam rowniez o tym jakie mielismy problemy z kupnem domu, kiedy posrednik robil wszystko zeby  nam to utrudnic.
http://mojaislandia2.blogspot.is/search?q=kupno

I w koncu pisalam rowniez o nieuczciwym pracodwacy, ktory wykorzystal nasza nieznajomosc prawa i pozbawil nas zaplaty za prace tylko dlatego,ze osmielislismy sie sprzeciwic zlemu traktowaniu w pracy.
http://mojaislandia2.blogspot.is/2016/08/niewolnictwo-na-islandii-czyli-okazja.html


Tak! gdybym to wszystko wiedziala zanim tu przyjechalam wybralabym skromniejsze zycie ale we wlasnym kraju. A przynajmniek jeszcze raz zastanowilabym sie nad emigracja, a jesli juz przyjechalabym tu, to z wieksza swiadomoscia na co moge liczyc.
W Polsce pracowalam w bibliotece, w swoim zawodzie ze wspanialymi ludzmi. Kim jestem w Islandii...

sobota, 13 czerwca 2015

Ach te Islandzkie upały !

Ludzie tutaj dzielą się na tych , którzy lecą do Polski na wakacje i druga kategoria ci, którzy nie lecą.
 Nie lecisz do Polski nie żyjesz!
 Po wakacjach żyjemy wspomnieniami z Polskich wakacji. Już tam zdrowie podleczyliśmy, już tam pojedliśmy owocków prosto z krzaka, najlepszego na świecie chlebka i szyneczki...już tam popiliśmy taniej wódeczki i taniusiego piweczka...i tak do Bożego Narodzenia. Wtedy zaczyna się okres pt,,kupiliście już bilety do Polski?,,i /lub ,,kiedy lecicie?,, Jeśli ktoś z jakichś powodów rezygnuje z wakacji w Ojczyźnie staje się od razu człowiekiem drugiej kategorii. A przecież są tacy, którzy zapuścili tu korzenie, kupili domy( albo planują kupno i zbierają na wpłatę) i mają co robić wokół swoich posesji. Zostają w Islandii ponieważ tego chcą! Wybrali inny sposób spędzania wakacji,  są również tacy, którzy chcą zobaczyć Islandię, korzystając z pobytu w tym bądź co bądź egzotycznym kraju i zamiast lecieć do Polski wybierają objazd wyspy, na którą rzucił los.
Nie przyszło do głowy,ze można inaczej niż powielać utarty przez pierwszych emigrantów schemat ,,oszczędzamy cale 10 miesięcy aby bujać się 2 miesiące w Polsce, a niech tam Ludzie zobaczą na co mnie stać!,
 Utarło się tak,że należy mieć dobre tłumaczenie na rezygnacje z Polskich Wakacji. Najlepsze  jakie słyszałam to ISLANDZKIE UPAŁY.  Klimat tu jednym odpowiada innym nie. Kiedy nie wieje jest naprawdę wspaniale(moje odczucia oczywiście) na przykład dzisiaj termometr wskazywał prawie 30 stopni! Spędziliśmy niemal cały dzień na dworze. Nawet opaliliśmy się. Jednak wystarczy wejść do cienia i już biegniesz po ciepły  polar z długim rękawem.Tak wyglądają islandzkie upały.

Nie szukajcie usprawiedliwień dla swoich decyzji! Nie ma powodu czuć się gorszym tylko dlatego,ze realizujecie własne plany! Zarabiamy wszyscy na mniej więcej takim samym poziomie i sami decydujemy jak wydajemy te ciężko zarobione pieniądze. Mamy prawo wybrać wakacje na Teneryfie , Majorce, Ibizie albo w Polsce ,albo w domu- na Islandii . Co komu do tego! Ja nie zamierzam usprawiedliwiać się i nikomu tłumaczyć. Jeśli zechcę polecę do Polski, jeśli wybiorę  np. remont kuchni to wyłącznie moja sprawa. Albo w przyszłym sezonie wezmę dodatkową pracę i wystarczy na wszystko! Na Islandii nie ma bezrobocia jeśli tylko zdołam wytrzymać niewybredne komentarze będę pracować na miarę swoich potrzeb
 (i sil oczywiście).