Translate

Wszystkie posty spełniające kryteria zapytania pierwsze mieszkanie ., posortowane według trafności. Sortuj według daty Pokaż wszystkie posty
Wszystkie posty spełniające kryteria zapytania pierwsze mieszkanie ., posortowane według trafności. Sortuj według daty Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 8 czerwca 2015

wynajmę DOM PIERWSZY, https://www.youtube.com/watch?v=enP0h7BYmUA

 Jeśli ktoś myśli,ze wystarczy wyjechać za granicę a rozwiążą się wszystkie problemy to się mocno zdziwi! Nic nie ma za darmo , nikt a raczej prawie nikt nic nie zrobi bezinteresownie.  Nie ważne w jakiej formie, za wszystko trzeba zapłacić.
Wyjeżdżając bez znajomości języka upewnijcie się,ze będziecie mieli zadowalające warunki mieszkaniowe inaczej możecie trafić tak jak my!
Przyjechaliśmy do kraju ,który miał być tak opiekuńczy jak żaden inny na świecie. Ta  szeroko pojęta opieka zaczęła się od podstawy bytu czyli mieszkania.Szef fabryki, w której Zbyszek pracował już od września a ja miałam zacząć jak tylko dostaniemy miejsce w przedszkolu, zaproponował nam dwa do wyboru! Ale wypas!Obejrzeliśmy pierwsze, bliźniak na szczycie miasteczka ale jeszcze w budowie(będzie na grudzień) i drugie przerobione chyba z garażu z oknami na wysokości gleby i sąsiadem na piętrze ale jeszcze w remoncie(będzie na wrzesień).
Z uwagi na termin zdecydowaliśmy się na to drugie. Jednak wrzesień nadciągał a końca remontu nie widać...Pomocną dłoń podał kolega z pracy Litwin, znalazł DOM te litery są większe od tego domu, ale miał garaż -też większy od tego domu( o 6 metrów większy). Kuchnia dopiero co wstawiona, nawet jeszcze nie zdążyli zamontować zlewu(potem się okazało,ze pewnie specjalnie, żebyśmy nie widzieli,ze woda nie odpływa), do sufitu 2 metry,w wejściu paskudny beton ale dali płytki do samodzielnego montażu. Za to obiecali  udostępnić pralkę automatyczną. Wstawiliśmy  ją do garażu (w domku nie było na nią miejsca). Jeszcze nie mieliśmy auta a poza tym drzwi do garażu były zepsute i trzeba było dwóch silnych do otwarcia.
Za to wszystko 50 tysięcy miesięcznie  plus prąd ,płatne pierwszego.I od razu płacimy za pierwszy i ostatni miesiąc wynajmu. To znaczy,jak zapewniał Litwin,ze jeśli zrezygnujemy z wynajmu to po prostu nie zapłacimy czynszu , co właściciel uzna za ostatni miesiąc najmu. Rozbój w biały dzień! Jednak my świeżacy , naiwniacy pomyśleliśmy,że zostaniemy tu tylko do czasu aż przyjaciele zobaczą te warunki ,złapią się za głowy i natychmiast znajda nam coś normalnego. Zresztą miało być na wrzesień gotowe mieszkanie na Hjardartuni to ostatecznie można za miesiąc przenieść się tam. A termin naglił, dosłownie w ostatniej chwili przenieśliśmy się na Myraholti.
Co ma zrobić rodzina z 2 dzieci, której miało się polepszyć a się pogorszyło? Albo wracać
 albo uzbroić się w cierpliwość
 Zbyszek położył w wejściu te płytki, ktoś od właściciela po kilku dniach przyniósł zlew i pokazał,że sami mamy sobie go zamontować, ale nie dali  potrzebnych materiałów(musieliśmy wszystko kupić za własne pieniądze), naczynia myliśmy w łazience(właściwie przez cały czas to się nie zmieniło bo woda nie odpływała w kuchni). Starszy syn spal w łóżku ale młodszy już na materacu na podłodze, który rano stawialiśmy pionowo przy grzejniku żeby wysechł, tyle naciągał wilgoci. Drugie łózko się nie mieściło a o piętrowym nie było mowy(2 metry do sufitu). Do tego wrzesień zaczęły się islandzkie sztormy, domek drżał i nie było mowy o spaniu , kiedy nie wiało nie dawała spać lodówka, ponieważ spaliśmy w ,,kuchniosalonie,, i myszy. Poranny rytuał polegał na wyniesieniu tropów zanim dzieci się pobudzą a potem wytarciu wody, która naciekła w pokoiku chłopców. Przy pierwszych przymrozkach zamarzła pralka i trzeba było wnieść ją do łazienki . Nie dało się ustawić pod ścianą tylko na środku.Łazienka zwężała się i sufit był pochyły. Teraz żeby wejść do wanny, należało najpierw wskoczyć na pralkę!
 Wytrzymałam do marca. Poprosiłam dziewczynę z pracy o przetłumaczenie na islandzki szefowi,że albo daje mieszkanie na Hjardartuni albo niech kupuje nam bilety do Polski! W dodatku pękła jakaś rura w garażu i woda lała się prosto do domku. Szef przyjechał to zobaczyć i przekonał się w jakich warunkach żyjemy. Chyba sam był w szoku, ponieważ od razu sprawdził co z mieszkaniem na Hjardartuni. Wtedy okazało się,ze remont nie skończony a majster guzdrała to współwłaściciel  DOMKU, który wynajmowaliśmy!! Obejrzeliśmy co tam zostało do zrobienia i powiedzieliśmy,ze sami dokończymy a on ma się wynosić! Oczywiście nie zapłaciliśmy czynszu zgodnie z ustaleniami.Milutki pan powiada,ze nie możne zabrać swoich rzeczy do końca miesiąca, my na to- masz czas do soboty, w sobotę wystawimy  wszystko na ulicę(zabrał w środę). Szczęśliwi zabraliśmy się za dokańczanie remontu. Wtedy pomogli nam koledzy z pracy.Niestety wrócili do Polski a szkoda , byli bardzo pomocni i w pracy i jeszcze przy tym remoncie. Myśleliśmy ,ze to koniec koszmaru z ulicy Myrarholti ale nie! Litwin powiedział,ze mamy zapłacić za 3 miesiące, ponieważ nie daliśmy wypowiedzenia na piśmie. Fakt, nie daliśmy! Ale kto wiedział?Zdobyłam numer telefonu do Polki w Reykjaviku i dopiero ona nam pomogła w tej sprawie. Po wysłuchaniu naszej historii powiedziała,ze jeśli właściciel nie ustąpi to przyjedzie komisja i zbada czy miał prawo w takich warunkach wynajmować rodzinie z dziećmi. Pomogło, rozum wrócił! Natychmiast przypomnieli sobie co ustaliliśmy na początku. To był koniec kłopotów z pierwszym domem.
Kiedy wspominam nasze perypetie mieszkaniowe przypomina mi się skecz  kabaretu Koń polski ,,jak się ciesze,ze cie widzę, https://www.youtube.com/watch?v=enP0h7BYmUA ,
 Tyle mogliśmy osiągnąć bez znajomości języka ! Jeśli wybieracie się za granice upewnijcie się,ze nie wylądujecie w ruderze  z absurdalnie wysokim czynszem !

https://www.youtube.com/watch?v=enP0h7BYmUA
https://www.youtube.com/watch?v=enP0h7BYmUA